Pan Grzegorz Bereda - społeczny doradca burmistrza do spraw zrównoważonego rozwoju Gminy Miejskiej Kętrzyn, odpowiedział na Facebooku na artykuł Pana M. "Ekspert co na autobusach zęby zjadł?" podtrzymując swoje stanowisko i pisząc m.in.

Nie jestem ekspertem w dziedzinie transportu i nigdy się za eksperta nie podawałem (...)

oraz

Nie wykluczam również, że informacje o kosztach transportu w Kętrzynie które na przestrzeni ostatniego ponad roku uzyskiwałem w rozmowach z urzędnikami (a które jednoznacznie wskazywały na atrakcyjność tego projektu) są fałszywe lub niepełne. Sam czekam na pełną ich prezentację.

Pomimo tych faktów Pan Grzegorz Bereda w dalszej części swojego komentarza podtrzymuje swoje poprzednie stanowisko i pisze:

Oczywiście może Pan mieć inny pogląd na powyższe kwestie i możemy się w tym pięknie różnić.

Cieszę się, że pozwala mi Pan mieć inny pogląd... 

- odpowiedział Pan M., który posiada wieloletnie doświadczenie w dziedzinie transportu, w obszarze inżynierii ruchu, w jego analizie i modelowaniu oraz opracowywaniu koncepcji i projektów organizacji ruchu. Zna budowę i zasady eksploatacji środków transportu publicznego oraz umie oszacować jakie koszty poniesie Kętrzyn w związku z wprowadzeniem autobusów elektrycznych i przejazdów bezbiletowych.

- A zupełnie serio? - pisze dalej Pan M.

- Szanowny Panie, jak dla mnie, to może Pan nawet nie uznawać istnienia grawitacji. Przyznaje Pan, że jest laikiem w obszarze transportu, a następnie usiłuje udowodnić, że Pańska racja jest "najmojsza"? I czego w tej sytuacji Pan oczekuje? Uznania Pańskiego myślenia życzeniowego za dogmat? Może kompromisu?

Otóż w dziedzinach technicznych nie ma pola do negocjacji. Tak jak w matematyce  2 + 2 = 4, tak w inżynierii komunikacyjnej istnieją określone paradygmaty i metodyka osiągania założonych celów. Pan nadal mówi, że 2 + 2 jest 6, a ja nie mogę zgodzić się nawet na 5. Zwłaszcza wtedy, gdy mówimy o bezpieczeństwie ruchu czy szeroko pojętym interesie publicznym.

Legitymizowanie działań burmistrza w żaden sposób nie przybliża Kętrzyna do dobrych rozwiązań, nawet jeśli się je nieudolnie kopiuje  (casus obwodnicy miasta). Jeśli okaże się, że szumnie zapowiadana  reforma  układu komunikacyjnego jest bezprawnie wykorzystanym projektem mojego autorstwa, będę z całą konsekwencją dochodził swoich praw - m.in. z tego powodu, że prawidłowo wdrożone i pilotowane rozwiązanie miało doprowadzić do osiągnięcia w sposób synergiczny wielu celów modelowej polityki transportowej miasta, a nie być tylko trampoliną dla osobistej kariery politycznej jednego z radnych, czy protezą dla wątpliwych działań ekipy obecnego burmistrza. 

Poziom tych działań opisałem w wielu artykułach na stronie Kętrzyn Bez Cenzury, a także w serii artykułów "Niedziółka grabarzem kętrzyńskiej komunikacji" oraz "A jednak blamaż i to po całości" opublikowanych na portalu Kętrzyn Info 24.  Musi Pan wiedzieć, że działania władz miasta w obszarze transportu - w tym te, które Pan afirmuje - paradoksalnie oddalają kętrzyńską mobilność od modelu zrównoważonego transportu.

Komunikacja socjalna, jaką nadal będzie kętrzyńska komunikacja miejska, wbrew narracji wiceburmistrza Wróbla wybrzmiewającej niczym sformułowania z mojego projektu, nie będzie zdolna zmienić struktury modalnej ruchu. Osiągnięcie tego celu wymaga spełnienia kilku warunków brzegowych. Dopiero przy ich uwzględnieniu można tworzyć model ruchu, zaś wyliczając opory dla poszczególnych form przemieszczania się - budować optymalną siatkę połączeń i rozkłady jazdy.

Nie mam wątpliwości, że tego nie zrobiono. Krótko mówiąc będzie źle, bo przypuszczam, że albo powstanie bubel stworzony przez osoby niekompetentne, albo nieudolny plagiat mojego projektu - a jak wiadomo "kradzione nie tuczy".

Sprzeczną z fundamentalnym  założeniem  zrównoważonego transportu jest już sama idea komunikacji bezbiletowej. Komunikacja bezbiletowa generuje bowiem nieoptymalne wykorzystanie posiadanych zasobów - krótko mówiąc korzystają z niej osoby w podróżach niewymagających transportu. Mało tego, czasem w takich przypadkach jazda autobusem staje się formą spędzania wolnego czasu.

To, że autobusy są ciasne, już może świadczyć  o tym zjawisku, albo o nieodpowiednim doborze taboru; wielokrotnie pisałem jak powinna wyglądać struktura taborowa i od 2012 roku powtarzam, że nie ma tu miejsca na małe autobusy jakimi Kętrzyn uraczył Hećman a teraz Niedziółka (komunikacja powinna być obsługiwana autobusami klasy MAXI o długości 12 metrów, a wybrane brygady na linii nr 2 także  pojazdami przegubowymi klasy MEGA o długości 18 metrów). 

Ten fatalny standard podróży w tłoku, który powodują małe autobusy i dodatkowo przejazdy bezbiletowe, nie dosyć że nie wywoła zainteresowania transportem zbiorowym wśród dotychczasowych użytkowników transportu indywidualnego, to  skutecznie zniechęci wielu pasażerów komunikacji miejskiej jeżdżących do pracy i oczekujących przyzwoitego  standardu. Żaden pracownik biura czy usług nie będzie się mordował w ścisku w komunikacji rodem z krajów trzeciego świata, by dotrzeć do pracy zmęczonym i w pogniecionej marynarce.

W sprzeczności z ideą eliminacji paliw kopalnych jest elektryfikacja komunikacji autobusowej, gdy prąd napędzający pojazdy pochodzi z węgla.

Dlatego w raporcie Izby Gospodarczej Komunikacji Miejskiej wskazuje się autobusy elektryczne, jako najbardziej emisyjne spośród użytkowanych w Polsce. Wobec powyższego, w polskich realiach za najbardziej  zasadną należy uznać dalszą eksploatację autobusów spalinowych spełniających normy emisji Euro 5, EEV i Euro 6, docelowo także jako technologię pomostową do wdrażania paliw zeroemisyjnych - jako źródła zasilania tradycyjnych spalinowych silników tłokowych (wodór, paliwa syntetyczne).

Ale taki kierunek działań wymaga wizji, wiedzy i odporności na działanie lobbystów oraz różnej maści stręczycieli elektromobilności reprezentujących interesy  producentów pojazdów. 

Trudno mówić o przemyślanych działaniach, gdy zamawia się autobus obojętne  jakiej wielkości - byleby elektryczny. Czy to jeszcze jest szycie komunikacji na potrzeby miasta, czy już wyłącznie pod branżę elektromobilności?

Czy przebudowa infrastruktury drogowej w sposób wykluczający możliwość implementacji oczekiwanych z punktu widzenia sprawności funkcjonowania transportu publicznego rozwiązań, to działanie na rzecz zrównoważonego transportu?

Czy wycinka drzew przy Ogrodowej w związku z działaniem jak opisane powyżej, to przejaw troski o walory estetyczne i ekologiczne miasta?

Parking systemu P&R na "Falklandach" zamiast przy pętlach Rataja oraz na Bydgoskiej i Ogrodowej to działanie na rzecz zrównoważonego transportu, czy tylko przemielenia unijnej kasy dokładającego cegiełkę do dalszego wzrostu zadłużania kraju, co być może skończy się żądaniem ze strony wierzycieli spłaty zobowiązań w naturze (choćby i tym węglem, którego wydobycie ograniczono na rzecz generującego dodatkowy ślad węglowy importu błota z drugiego końca świata)?

Odpowie Pan sobie w duchu uczciwie na te pytania, a następnie zastanowi, czym Pańskie stanowisko różni się od mojego.

Nie przyjmuje Pan moich uwag z zakresu organizacji transportu, nie uznaje prognoz analityków rynku energii i paliw, danych Izby Gospodarczej Komunikacji Miejskiej... Nie wiem czy w ten sposób różni się Pan pięknie czy nie, ale w mojej ocenie zwyczajnie wyklucza z merytorycznej dyskusji, a na inną niż merytoryczna - szkoda mi czasu.

PS.

Odnawialne źródła energii do zasilania nocnego autobusów może Pan włożyć między bajki - no chyba że panele będzie Pan oświetlał blaskiem księżyca w pełni (...)

Tyle z mojej strony

Pan M.