15 grudnia 1970 roku. Wtorek.
Rano koledzy, którzy przyjechali z trójmiasta opowiadają, że wszędzie zaczynają się strajki. Po południu gruchnęła wieść. Płonie budynek KW PZPR (Komitet Wojewódzki Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej). Podobno zostali pobici policjanci a ich samochód spalony. Po wykładach, w akademiku, namawiam kolegów mieszkających razem w pokoju:
– Jedźmy. Zobaczymy, co się dzieje.
Wykręcają się. Idę do sąsiedniego pokoju. Też nie. W trzecim, decyduje się Piotrek z Elbląga. Tramwaje nie kursują. Idziemy do „Eskaemu” (ESKM - Elektryczna Szybka Kolej Miejska). W wagonie pusto, jesteśmy sami.
Dojeżdżamy do Gdańska Głównego około godziny 17. Wysiada tylko 5 osób? Pod nogami trzeszczy szkło, budynek dworca kolejowego i poczty okopcony, z nadpalonym dachem. Przechodzimy pomiędzy budynkami. Swad spalenizny i tlące się resztki. Idziemy w kierunku starego miasta. Nikogo nie ma. Z naprzeciwka idzie dwóch młodych ludzi.
- Nie jesteśmy sami mówię w ulgą do Piotrka.
Mijają nas rozmawiając. Po drugiej stronie widzimy gmach KW PZPR. Spalony dach. Osmalone okna i drzwi. Wokół szkło i porozrzucane kamienie. Jak na pobojowisku.
Spalony dach i wnętrze Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Żródło IPN.
Nagle, przed nami wyrasta dwóch żołnierzy. Jeden podchodzi, drugi z kilku metrów ubezpiecza, z dłońmi na karabinku AK.
- Dokąd? Co wy tu robicie? – pyta pierwszy.
- Idziemy do kolegi uczyć się. Jutro mamy egzamin – odpowiadam szybko.
- Jaki egzamin? – pyta zaskoczony.
- Z matematyki. Jesteśmy studentami. – odpowiadam spokojnie.
- Legitymacje!
Wyciągamy legitymacje studenckie ze zdjęciem, które zawsze nosiliśmy z sobą, bo uprawniały do ulgowych przejazdów. Ogląda uważnie. Drugi, z odległości 5 metrów, cały czas nas obserwuje.
- Zaraz będzie godzina milicyjna – mówi trzymając legitymacje w ręku. Za chwilę przestanie jeździć komunikacja. Więc, albo idziecie do kolegi, ale wtedy będziecie musieli tam nocować, albo wracacie.
Spoglądam na Piotrka. - Wracamy – mówię. Odbieramy legitymacje.
Odwracamy się i widzimy, że kilkanaście metrów za nami stoi dwóch cywili, których przed chwilą mijaliśmy.
To tajniacy, zrozumiałem. Dobrze, że nie wpadłem na pomysł ucieczki. To był pierwszy odruch, ale wcześniej nie uzgodniłem tego z Piotrkiem. Gdybym uciekał, on ruszyłby później i na pewno zostałby złapany. Teraz uświadomiłem sobie, że ja też bym nie uciekł.
Mijamy tajniaków. - Pouczymy się w akademiku. – Mówię do Piotrka, mijając ich. Patrzą na nas uważnie, ale nie odzywają się.
Wracamy „Eskaemem”. Konduktor sprawdza bilety.
- To ostatnia kolejka - mówi. - Macie szczęście, że zdążyliście.
- Jaki masz jutro egzamin? – pyta Piotrek, gdy konduktor odszedł.
Nie mam – odpowiadam. – Musiałem cos wymyśleć, bo by nas zgarnęli.
- Masz refleks – mówi z uznaniem Piotrek. – Mnie zamurowało.
W akademiku, coraz to nowi, ciekawi informacji koledzy, więc kilkakrotnie opowiadam, co widziałem. Z naszego roku, tylko my odważyliśmy się tam pojechać. Ja jednak, na dzisiaj mam dość wrażeń.
Pożar przed dworcem głównym. Żródło IPN
Link do wydarzeń grudniowych:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Grudzie%C5%84_1970
https://naszahistoria.pl/plonacy-komitet-i-koniaki-z-delikatesow/ar/11444919
W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej 'Polityce Cookies'.
Dowiedz się więcej o nasze Polityce cookies