Napisz do nas.
info@bezcenzury.ketrzyn.pl

Media

 

 

 

 

 

 

„Hornet” ma chronić polski Bałtyk. Autonomiczna i bezzałogowa łódź Politechniki Gdańskiej

„Hornet” — autonomiczna i bezzałogowa łódź PG. Fot. Bartosz Bańka/PG

 
Naukowcy z Politechniki Gdańskiej skonstruowali autonomiczną, bezzałogową i naszpikowaną specjalistycznym sprzętem łódź „Hornet”, przeznaczoną do ochrony i inspekcji polskich instalacji offshore, takich jak np. morskie farmy wiatrowe, a także do badań dna Bałtyku. Jest to pierwsza tego typu jednostka, którą w całości opracowano w Polsce i jest wielokrotnie tańsza od zagranicznych odpowiedników.

Prace nad projektem rozpoczęły się w 2020 roku w ramach nadzorowanego przez Komisję Europejską programu Horyzont 2020, wspierającego badania i innowacje. Zespół naukowców z PG pod przewodnictwem prof. Łukasza Kulasa stworzył autorską architekturę całego systemu, obejmującą zarówno specjalistyczną aparaturę, jak też oprogramowanie. Obecnie łódź „Hornet” („Szerszeń”) jest już prawie produktem finalnym, wzbudzającym szerokie zainteresowanie ze strony potencjalnych partnerów przy komercjalizacji projektu. Potrzeby przemysłu w zakresie monitorowania instalacji krytycznych są bowiem obecnie ogromne - zwłaszcza w kontekście bezpieczeństwa energetycznego Polski. 

Prof. Łukasz Kulas. Absolwent LO w Kętrzynie. Fot. Bartosz Bańka/PG

– Sercem „Horneta” jest autorski system superszybkiego przetwarzania informacji z zaawansowanych urządzeń i sensorów, który precyzyjnie wykrywa obiekty na powierzchni wody, a także to, co jest pod powierzchnią – tłumaczy dr hab. inż. Łukasz Kulas, prof. PG z Katedry Inżynierii Mikrofalowej i Antenowej na Wydziale Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki, koordynator Centrum Technologii Cyfrowych PG. – Wszystkie dane są gromadzone, analizowane i przetwarzane w komputerze pokładowym, co umożliwia systemowi podejmowanie decyzji w czasie rzeczywistym. W przypadku natrafienia na nieoczekiwaną przeszkodę na drodze łodzi, zainstalowane systemy decyzyjne bezpiecznie ją ominą – dodaje główny autor projektu.   

Prezentacja „Horneta” na Wyspie Sobieszewskiej  

W środę 23 października 2024 r., tuż przed tym, gdy naukowcy zakończą tegoroczne testy „Horneta” i łódź wróci do hangaru, na należącej do Miasta Gdańska Przystani Nadwiślańskiej odbyła się prezentacja konstrukcji.    

– Nasza uczelnia odgrywa kluczową rolę w zielonej transformacji Polski, której jednym z najważniejszych elementów jest budowa morskich farm wiatrowych na wodach polskiego Bałtyku – mówił prof. Krzysztof Wilde, rektor PG. – Współpracujemy z podmiotami odpowiedzialnymi za ich budowę, dzielimy się wiedzą, ale także gotowymi rozwiązaniami, takimi właśnie jak prezentowany dziś „Hornet”, służący ochronie instalacji offshore – tłumaczył.  

Rektor Politechniki Gdańskiej mówił także o tym, że uczelnia jest partnerem projektu NATO DIANA i na kampusie PG powstanie pierwszy w Polsce tzw. living lab, czyli miejsce ekspozycji najnowszych technologii i wynalazków sektora obronnego, opracowanych przez naukowców i wojskowych z państw członkowskich NATO.  

– Jednym z rozwiązań prezentowanych w programie będzie właśnie autonomiczna łódź „Hornet” – dodał prof. Krzysztof Wilde, rektor PG.   

 

„Hornet”: zastosowania, koszt i przyszłość projektu   

Co konkretnie znajduje się w liczącej siedem metrów łodzi? – Wspomniany system do szybkiego przetwarzania danych, zawierający autorskie algorytmy pozwalające m.in. na identyfikację obiektów oraz pracę w trybie autonomicznym – wylicza prof. Kulas. – Zainstalowaliśmy również okablowanie strukturalne oraz szereg sensorów do wykrywania obiektów, m.in. kamer, radarów i lidarów, znanych np. z najnowocześniejszych samochodów.   

W trakcie prac nad „Hornetem” naukowcy nawiązali współpracę z wieloma polskimi i zagranicznymi podmiotami zainteresowanymi zarówno wykorzystaniem tego typu łodzi w ich bieżącej działalności, jak też produkcją tego typu jednostek.   

– Nasze rozwiązanie jest bardzo uniwersalne, niezawodne i skalowalne, a jedocześnie koszt wytworzenia i utrzymania jest wielokrotnie niższy, niż w przypadku zagranicznych rozwiązań konkurencyjnych – tłumaczy prof. Kulas.   

Koszt skonstruowania łodzi, wyposażenia jej w specjalistyczną aparaturę, zintegrowania systemów popartego setkami godzin testów wyniósł ok. 1 mln euro. "Hornet" jest przy tym jednostką prototypową, a naukowcy podkreślają, że kolejne kosztowałoby już zaledwie 150-200 tys. euro za sztukę, co dodatkowo zwiększa konkurencyjność rynkową tego rozwiązania. Dla porównania: podobne jednostki tego typu na rynkach zagranicznych - a jest ich zaledwie kilka - kosztują od 1,5 do 2 milionów euro, czyli dziesięciokrotnie więcej. 

Fot. Bartosz Bańka/PG

Co więcej, nad bezpieczeństwem całego systemu czuwa unikalny system komunikacji bezprzewodowej, która służy do zapewnienia łączności z wieloma jednostkami bezzałogowymi jednocześnie. Bazuje on na innowacyjnych antenach inteligentnych, które są oryginalnym produktem Politechniki Gdańskiej.   

– Zwiększają one odporność komunikacji bezprzewodowej na działanie radiowych urządzeń zagłuszających, a w przypadku pojawienia się interferencji radiowych, są one w stanie szybko wzmocnić sygnały pożądane i wytłumić zakłócenia – dodaje prof. Kulas

Rozwiązania naukowców PG w tym zakresie budzą ogromne zainteresowanie ze strony producentów jednostek bezzałogowych – jako jedyne rozwiązanie z Polski i jedno z zaledwie dziesięciu na świecie jest rozwijane obecnie w ramach wspomnianego programu NATO DIANA, mającego na celu wdrażanie najbardziej obiecujących technologii w sektorze cywilnym i obronnym Sojuszu. 

Źródło: https://pg.edu.pl/aktualnosci/2024-10/hornet-ma-chronic-polski-baltyk-autonomiczna-i-bezzalogowa-lodz-politechniki-gdanskiej

 

 

 

 

Prezes Spółki K. ma samochód z kierowcą na dojazdy do pracy?

Do Rady Miejskiej w K. wpłynęło pismo w sprawie wykorzystywania samochodu służbowego z kierowcą na cele prywatne: dojazdy do pracy i z pracy prezesa Spółki komunalnej K. Pismo zostało przekazane radnym miasta K. Spółka zajmuje się dostarczaniem ciepła do ogrzewania mieszkań i podgrzania wody. 

Jak wiadomo, prezes Spółki K., to dobry znajomy burmistrza Ryszarda N., byłego zastępcy Macieja W. i obecnego zastępcy Karola L.

 

Członkowie Spółdzielni Mieszkaniowej, którzy płacą wysokie rachunki za podgrzanie wody i ogrzewanie mieszkań pytają:

Czy koszty samochodu służbowego, który dowozi i odwozi z pracy Prezesa K., są wliczane do ceny ciepła? 

Czy ostatnie wysokie ceny za podgrzanie wody, to skutek niezgodnego z prawem wykorzystywania majątku Spółki do celów prywatnych?

Czy mieszkańcy Spółdzielni i budynków miejskich, powinni płacić (w kosztach ciepła), za prywatne jazdy samochodem służbowym?

 

 

 

 

 

Pytanie jak bumerang - czyli:

W czyim interesie działa Niedziółka??? Cz.2

Przebudowa ulicy Ogrodowej upływa w cieniu afery związanej z utratą 14 milionów złotych. Tymczasem problemem fundamentalnym jest sam fakt przebudowy.

Dlaczego przebudowa, a nie remont odtworzeniowy?

Czy dlatego, że przebudowa wymaga nowego projektu, a  to oznacza kolejne  wydrenowane środki publiczne na  wydatek nazywany przez niektórych z uporem maniaka -  inwestycją. Inwestycja to nakłady poniesione z myślą o ich zwrocie - w przypadku infrastruktury komunikacyjnej np. poprzez redukcję kosztów społecznych.

Tymczasem przebudowana Ogrodowa to będzie kolejny kętrzyński bubel uderzający w interes wszystkich użytkowników zwłaszcza tych najbardziej preferowanych w mieście.

Porszy się kultura jazdy na rowerze, sprawność ruchu transportu publicznego, utrudniony zostanie dojazd do zakładów pracy na Zatorzu.

Firma realizuje zadanie, Niedziółka przesuwa kolejne środki, a Kętrzyn ostatecznie otrzyma za astronomiczną kwotę kolejny infrastrukturalny bubel, który żeby nie mścił się całymi latami, powinien już po oddaniu zostać poddany kolejnej przebudowie od podstaw.

Zadam więc po raz drugi pytanie:

w czyim interesie działa Niedziółka?

KBC

Przedstawiamy drugą część artykułu Pana M opisującego jedną z większych afer burmistrza Niedziółki: utraty 14 milionów dofinansowania, opóźnienia w realizacji i niewłaściwej przebudowy ul. Ogrodowej. Pełny tekst na stronie internetowej Facebook Pan M pod datą 14 kwietnia 2023 r.

 

 

 

Sąd Najwyższy broni mieszkańców przed nieuzasadnionymi roszczeniami

     UZASADNIENIE

     Powódka W. W. wniosła o zasądzenie od pozwanego Miasta Przasnysz kwoty 223 529,38 zł z odsetkami tytułem dotacji oświatowej. Sąd Okręgowy wOstrołęce uwzględnił powództwo co do kwoty 156 702,44 zł z bliżej określonymi odsetkami.

     Sąd Apelacyjny w Białymstoku uwzględnił apelację pozwanego jedynie w nieznacznej części, obniżając zasądzoną kwotę do 146 232,71 zł. W zakresie istotnym dla rozpoznania skargi kasacyjnej Sąd ten ustalił i ocenił, że powódka od sierpnia 2010 r. prowadziła na teranie pozwanego miasta przedszkole niepubliczne. W związku z tą działalnością w latach 2010-2013 otrzymywała od pozwanego dotację oświatową, której wysokość była ustalana m.in. na podstawie bliżej określonych aktów prawa miejscowego.

     Kwoty faktycznie wypłaconych powódce dotacji były we wskazanych latach niższe o odpowiednio 10 184,02 zł, 36 826,31 zł, 46 734,74 zł oraz 52 487,64 zł od kwot, które z tego tytułu rzeczywiście, zdaniem Sądu, przysługiwały powódce za lata 2010-2013. Stanowisko Sądu pierwszej instancji zostało przy tym zmodyfikowane wyłącznie w zakresie kwoty dotacji za rok 2013.

     W ocenie Sądu Apelacyjnego prawidłowe było zasądzenie na rzcz powódki kwot odpowiadających różnicy między dotacją należną a faktycznie wypłaconą. Sądy obu instancji nie wskazały jednoznacznie podstawy prawnej takiego rozstrzygnięcia, jednak z całokształtu ich rozważań wynika, że podstawę taką stanowił art. 90 ust. 2b ustawy z dnia 7 września 1991 r. o systemie oświaty (dalej: u.s.o.), w brzmieniu jakie nadała mu ustawa z dnia 11 kwietnia 2007 r. o zmianie ustawy o systemie oświaty oraz o zmianie niektórych innych ustaw z dnia 7 września 1991 r. W sprawie przyjęto, że źródłem zobowiązania gminy z tytułu dotacji dla podmiotu prowadzącego przedszkole niepublicznego jest ustawa z dnia 7 września 1991 r. o systemie oświaty, uchwała rady gminy oraz określony tą uchwałą sposób rozliczania dotacji.

     Pozwany wniósł skargę kasacyjną od wyroku Sądu drugiej instancji, zarzucając naruszenie art. 90 ust. 2b u.s.o. w zw. z art. 236 ust. 2 ustawy z dnia 27 sierpnia 2009 r. o finansach publicznych (dalej: u.f.p.), także w zw. z art. 52 ust. 2 ustawy z dnia 26 stycznia 1982 r. Karta Nauczyciela, art. 90 ust. 2b u.s.o. w zw. z art. 223 ust. 1 w zw. z art. 214 pkt. 2 u.f.p., art. 6 w zw. z art. 353 § 1 w zw. z art. 417 k.c. w zw. z art. 90 ust. 2b u.s.o. oraz art. 5 k.c. w zw. z art. 90 ust. 3d 3
u.s.o. Skarżący zakwestionował stanowisko Sądu co do charakteru zobowiązania z tytułu niewypłacenia podmiotowi uprawnionemu dotacji oświatowej w należnej wysokości i wskazał, że odpowiedzialność pozwanego mogła mieć ewentualnie charakter odszkodowawczy, lecz w takim razie powódka winna była wykazać, że poniosła szkodę. W dalszym planie pozwany kwestionował także stanowisko o zaniżeniu dotacji wypłacanej powódce w latach 2010-2013 oraz ocenę, zgodnie z którą powódka nie nadużyła przysługującego jej prawa podmiotowego.

     Sąd Najwyższy zważył, co następuje:

     Skarga kasacyjna okazała się uzasadniona.

     W pierwszej kolejności należało rozpoznać zarzut naruszenia art. 6 w zw. z art. 353 § 1 w zw. z art. 417 k.c. w zw. z art. 90 ust. 2b u.s.o. Dotyczy on bowiem istoty odpowiedzialności pozwanego. Jeżeli bowiem odpowiedzialność ta ma charakter odszkodowawczy, to kwestia ewentualnych nieprawidłowości przy obliczaniu należnej powódce dotacji staje się wtórna względem tego, że z ustaleń faktycznych Sądu drugiej instancji nie wynika, by powódka poniosła jakąkolwiek szkodę, a tym bardziej – szkodę równą zasądzonej kwocie.

     Żądanie pozwu dotyczyło dotacji za lata 2010-2013. Podtrzymując stanowisko ukształtowane w dotychczasowym orzecznictwie, należy uznać, że dopuszczalne jest dochodzenie dopłaty dotacji oświatowej za lata poprzedzające rok 2017 na drodze sądowej (zob. postanowienie Sądu Najwyższego z 3 lipca 2019 r., II CSK 425/18). Zarazem jednak podzielić trzeba wyrażony w najnowszym orzecznictwie Sądu Najwyższego pogląd, zgodnie z którym jednostka samorządu terytorialnego, która nie wypłaciła beneficjentowi dotacji oświatowej kwoty dotacji w pełnej, należnej mu wysokości, po upływie roku, na który dotacja została przyznana, ponosi względem beneficjenta dotacji wyłącznie odpowiedzialność odszkodowawczą z tytułu czynu niedozwolonego (zob. wyrok Sądu Najwyższego z 9 lipca 2020 r., V CSK 502/18). Beneficjent dotacji nie ma zatem roszczenia o dopłatę do dotacji, które we wcześniejszym orzecznictwie było utożsamiane z żądaniem wykonania zobowiązania łączącego beneficjenta z podmiotem publicznoprawnym. Dotacja ma bowiem charakter roczny i z chwilą upływu roku budżetowego zobowiązanie do jej wypłaty staje się prawnie niemożliwe do wykonania. Po upływie danego roku podmiotowi uprawnionemu wcześniej do dotacji przysługuje jedynie możliwość żądania odszkodowania. Źródłem roszczenia odszkodowawczego jest w takim wypadku art. 417 § 1 k.c., a nie odpowiedzialność za niewykonanie zobowiązania wynikającego z ustawy (art. 471 k.c. stosowany per analogiam). Przyznanie lub wypłacenie dotacji w zaniżonej wysokości może być bowiem kwalifikowane jako przypadek niezgodnego z prawem działania lub zaniechania przy wykonywaniu władzy publicznej (zob. wyrok Sądu Najwyższego z 15 czerwca 2022 r., II CSKP 380/22).

     Z uwagi na odszkodowawczy charakter odpowiedzialności pozwanego konieczna staje się ocena, czy o powstaniu szkody podlegającej naprawieniu przesądza samo tylko niewypłacenie powódce dotacji w należnej wysokości, czy też zaniżenie kwoty wypłaconej dotacji może stanowić jedynie źródło szkody, natomiast kwestią odrębną pozostaje ustalenie wysokości uszczerbku objętego kompensacją. W razie zaaprobowania pierwszego z tych stanowisk odszkodowanie odpowiadałoby kwocie niedopłaconej dotacji, czyli różnicy między dotacją należną i rzeczywiście wypłaconą. Przyjęcie tego poglądu w praktyce zwalniałoby podmioty uprawnione do uzyskania dotacji z konieczności udowodnienia wysokości szkody, gdyż do uwzględnienia żądania odszkodowawczego wystarczałoby wykazanie, że dotacja została zaniżona o określoną kwotę; udowodnienie tej okoliczności przesądzałoby o bezprawności działań jednostki samorządu terytorialnego i – zarazem – o zakresie ponoszonej przez tę jednostkę odpowiedzialności.

     Za zasadne należy jednak uznać drugi z przedstawionych wyżej poglądów, zgodnie z którym nie ma podstaw do mechanicznego zrównywania kwoty niedopłaty z wielkością doznanego przez poszkodowanego uszczerbku majątkowego. Ustalanie wysokości szkody w powyższy sposób stwarzałoby ryzyko naruszenia zasady kompensacji szkody, a ponadto prowadziłoby w istocie do uzyskania przez beneficjenta kwoty odpowiadającej swą wysokością niewypłaconej wcześniej dotacji, przy czym kwota ta – jako odszkodowanie – nie podlegałaby rygorom właściwym dla dotacji, czyli konieczności stosownego rozliczenia się z jej wydatkowania na określone cele (zob. wyrok Sądu Najwyższego z 15 czerwca 2022 r., II CSKP 380/22).

     Niewypłacenie przez podmiot publicznoprawny odpowiedniej kwoty dotacji stanowi jedynie źródło szkody (zdarzenie szkodzące), a zatem poszkodowany – to jest podmiot uprawniony do dotacji – nadal, na ogólnych zasadach, musi podnieść i wykazać, że poniósł szkodę w określonej wysokości. Szkodą nie jest więc samo tylko nieotrzymanie świadczenia publicznoprawnego w należnej wysokości (zob. wyroki Sądu Najwyższego z 9 lipca 2020 r., V CSK 502/18 oraz z 15 kwietnia 2021 r., V CSKP 63/21). W ramach procesu o odszkodowanie konieczne jest wykazanie na przykład, że osoba prowadząca przedszkole w celu realizacji zadań oświatowych, które powinny były zostać sfinansowane z dotacji, wobec niewypłacenia dotacji w należnej wysokości zaangażowała inne środki, co spowodowało doznanie przez tę osobę określonego uszczerbku majątkowego.

     Opisana wyżej szkoda z może w szczególności wynikać z przeznaczenia prywatnych środków podmiotu prowadzącego przedszkole na pokrycie wydatków wiążących się z tą sferą działalności placówki, która powinna zostać sfinansowana z dotacji oświatowej, względnie z zaciągnięcia na te potrzeby zobowiązań oraz poniesionych w związku z nimi kosztów. Zgodnie z dyferencyjną metodą ustalania wysokości szkody konieczne jest w takim wypadku porównanie stanu majątku poszkodowanego, istniejącego w wyniku zdarzenia szkodzącego, z hipotetycznym stanem tego majątku w sytuacji, w której zdarzenie takie nie miałoby miejsca. Wynik takiego porównania może kształtować się różnie w zależności od tego, czy podmiot prowadzący placówkę, wobec nieotrzymania dotacji we wnioskowanej kwocie, realizował zadania oświatowe w zamierzonym zakresie, pokrywając wiążące się z tym koszty z innych środków, czy – przeciwnie – zrewidował pierwotne plany, rezygnując z niektórych zadań i wiążących się z nimi kosztów (zob. wyrok Sądu Najwyższego z 15 czerwca 2022 r., II CSKP 380/22).

     W zwykłym, zgodnym z prawem toku czynności środki z dotacji oświatowej, które nie zostały zużyte na wykonanie zadań publicznych, nie stają się źródłem zysku podmiotu uprawnionego. Środki przeznaczone na dotację oświatową mają charakter publiczny, a beneficjent dotacji musi się z nich rozliczyć. Nie byłoby zatem uzasadnione wypłacanie równowartości tych środków – jako odszkodowania – podmiotowi, który nie zrealizował części celów oświatowych normalnie pokrywanych z dotacji, a w konsekwencji nie poniósł wydatków potrzebnych na ich
sfinansowanie. W efekcie bowiem podmiot, któremu pierwotnie zaniżono kwotę dotacji, ostatecznie znajdowałby się w sytuacji lepszej niż ta, w której znalazłby się, gdyby jednostka samorządu terytorialnego od początku postępowała zgodnie z prawem. Tymczasem celem odszkodowania jest jedynie przywrócenie zaburzonej równowagi majątkowej po stronie poszkodowanego, a nie polepszenie jego sytuacji.

     Przyjęta w sprawie ocena prawna roszczenia dochodzonego przez powódkę eliminuje konieczność odnoszenia się do tej części skargi, która dotyczyła sposobu ustalania wysokości dotacji oświatowej należnej powódce. Zbędne okazało się również odnoszenie się do zarzutu dotyczącego nadużycia przez powódkę przysługującego jej prawa podmiotowego. Obiter dictum należy jednak zauważyć, że trafne było stwierdzenie przez skarżącego, iż strona powołująca się na nadużycie prawa podmiotowego (art. 5 k.c.) nie jest zobowiązana ani do wskazania konkretnej zasady współżycia społecznego, którą naruszyć miała druga strona stosunku prawnego (podmiot nadużywający prawa), ani do konkretyzacji społeczno-gospodarczego przeznaczenia tego prawa, gdy twierdzi, że doszło do próby wykonania takiego prawa w sposób sprzeczny z jego przeznaczeniem.

     Badanie podstaw zastosowania 5 k.c. należy do sądów, które odpowiedniej oceny powinny dokonywać z urzędu, zgodnie z ogólnymi regułami stosowania prawa materialnego. Podniesienie przez stronę „zarzutu” nadużycia prawa może stanowić dla sądu co najwyżej impuls do rozważenia zastosowania normy wynikającej z przywołanego przepisu; nie jest jednak konieczne do zbadania, czy doszło do nadużycia prawa podmiotowego, gdyż z punktu widzenia prawa materialnego powołanie się na art. 5 k.c. nie stanowi wykonania prawa podmiotowego w postaci zarzutu. Tym bardziej nie jest niezbędne przedstawienie sądowi odpowiedniego uzasadnienia takiego „zarzutu” – choć zasadniczo w interesie strony powołującej się na instytucję nadużycia prawa podmiotowego leży podniesienie (i wykazanie) twierdzeń, które doprowadzą sąd do wniosku o zrealizowaniu się hipotezy omawianego unormowania. Same zasady współżycia społecznego czy społeczno-gospodarczy cel konkretnych praw podmiotowych nie stanowią jednak faktów w rozumieniu art. 6 k.c. i nie podlegają dowodzeniu.

     Z uwagi na powyższe Sąd Najwyższy orzekł, na podstawie art. 39815 § 1 zd. 1 k.p.c., jak w sentencji wyroku.
[as]

 

 

 

 

Inwestycyjne ignoranctwo

Na jednym z kętrzyńskich portali wywiązała się dyskusja na temat miejskich "inwestycji". Nasi czytelnicy poprosili o publikację komentarza Pana M, którego opinia podsumowuje działania Hećmana i Niedziółki. 

Publikujemy komentarz Pana M  - eksperta i społecznika, jako głos krytyczny do wypowiedzi osób, znających się na wszystkim i niczym.

To są błędy systemowe.

Od dekady piszę o tym wszędzie, że Kętrzyn z miasta które miało szansę stać się modelowym w obszarze urbanistyki, drogownictwa czy publicznego transportu zbiorowego, staje się miastem usłanym bublami. W 2013 roku przestrzegałem przed przebudową Traugutta według wadliwego projektu. Hećman i jego kamaryla wręcz "wybuczała" uwagi. Poruszyłem niebo i ziemię żeby pewne rzeczy skorygować. Niestety Zarząd Dróg Wojewódzkich zrobił to w ostatniej chwili niektóre obszary pomijając.

I co?

Po otwarciu Rondo Dmowskiego stało się punktem największej liczby kolizji nie tylko w mieście, ale i powiecie. Nawet Tygodnik Kętrzyński zadał pytanie, dlaczego mimo uwag zrealizowano projekt który teraz się mści.

Ulicę Królowej Jadwigi po przebudowie musieli korygować.

Na Pileckiego zła organizacja - efekt: śmiertelny wypadek.

Zakup małych autobusów, etc, etc, etc.

Teraz to samo robi Niedziółka:

Wadliwa przebudowa Ogrodowej.

Nieuzasadniona ekonomicznie i ekologicznie w warunkach Kętrzyna elektromobilność. 

I znowu małe [red: chińskie] autobusy choć powtarzam od lat jak powinna wyglądać komunikacja miejska.

Do tego fatalna reforma komunikacji miejskiej, w której ordynarnie skopiowano moje rozwiązania z projektów z roku 2012 i 2018, jednak wobec braku kompetencji miasta, Komunalnika i podmiotu zewnętrznego - zaimplementowano je wadliwie.

Proszę mi wybaczyć sformułowanie, ale cholera mnie bierze jak widzę jak miasto traci kolejne karty atutowe. Traci przez kolejnych ignorantów zwanych samorządowcami i ich kamarylę. Oni nawet nie potrafili sklecić przepisów porządkowych pod przewozy bezbiletowe (to również błąd) pomimo wynajęcia radcy prawnego. Polecam artykuł na mojej stronie facebookowej.

Tak więc niska jakość, czy brak przemyślenia rozwiązań to jedno, ale błędne projekty i niewyobrażalne wprost ignoranctwo - to drugie.

A to dopiero wierzchołek góry lodowej...

Dziękuję za uwagę kłaniając się nisko.

Pozdrawiam serdecznie

Pan M.

KBC

Więcej merytorycznych wpisów Pana M  znajdziecie Państwo na nowej stronie Facebook Pan M - Strefa Ruchu poświęconej transportowi w Kętrzynie i okolicach.

 
 
 
  
 

Spis treści